środa, 17 października 2012

Mariusz Szczygieł: Zróbmy unię polsko-czeską

W tym miesiącu w DKK- (Dyskusyjny Klub Książki) prezentujemy Mariusza Szczygła i książkę "Zrób sobie raj".
Mariusz Szczygieł: Zróbmy unię polsko-czeską
rozmawiał Michał Nalewski Jestem przekonany, że Pan Bóg wymyślił Czechów, by wprawić Polaków w dobry nastrój. Jeżdżę tam w celach terapeutycznych. Mimo że jak każdy naród mają swoją ciemną stronę – mówi „Newsweekowi” Mariusz Szczygieł. Newsweek: Skąd u pana fascynacja Czechami?
Mariusz Szczygieł: Byliśmy kiedyś z Hanną Krall w Aix-en-Provence i pewnej nocy w hotelu obudził mnie hałas. Jakaś grupa osób bardzo głośno wracała do pokoju. Usiadłem wtedy na łóżku i podzieliłem ludzkość na dwie grupy. Pierwsza to ci, którzy wracają po nocy do domu głośno, krzyczą, stukają butami, włączają światło. W ogóle nie obchodzi ich to, że obudzą sąsiadów. Druga to ci, którzy wracają po cichutku, na paluszkach. Nawet światła nie włączają, żeby tylko nikogo nie zdenerwować. Mam wrażenie, że na przestrzeni dziejów Czesi należą do tej drugiej grupy. Też do niej należę i to jest to powinowactwo, które jako chłopak cichy i nieśmiały czuję z nimi.  
Newsweek: To wystarczyło?
Mariusz Szczygieł: Mnie jako reportera nigdy nie fascynowali zwycięzcy, wolałem przegranych. Ciekawe dla reportera są postacie, które na wierzchu mają warstwę spokoju, a pod spodem morze ognia, a tacy są zaś Czesi.  
Newsweek: Spektakl „Zrób sobie raj” (grany od 8 marca w warszawskim Teatrze Studio), oparty na pańskiej książce, to opowieść o współczesnych Czechach, ironicznych wobec życia i wierzących w ateizm. To może szokować Polaków.  
Mariusz Szczygieł: Spektakl może być szokujący i bardzo dobrze. Sprzeciwiam się bezmyślnemu celebrowaniu polskości. Na dobrą sprawę chyba nikt nie wie, czym ona jest. Mam wrażenie, że w naszym kraju mało, kto żyje tak, jak chce. Ludzie swoim życiem ilustrują oczekiwania sąsiadów. Ale nigdy nie zapytali owych sąsiadów, czego od nich oczekują. A oni niczego tak naprawdę nie oczekują. Tak też jest z naszą polskością – wydaje się, że musi nas trzymać w pionie, mocno wyprostowanych. A polskość to nie tylko pion, lecz także poziom, skrzywienie, czasem stała skolioza. Tak jest najczęściej, ale nam się wydaje, że nasza skolioza jest prostym kręgosłupem.
Newsweek: Jak Czesi widzą Polaków?
Mariusz Szczygieł: Kilka lat temu, gdy było niezwykle suche lato, polski parlament ogłosił modlitwę o deszcz. W Czechach była to informacja na wszystkich czołówkach. Przeciętny Czech ma taką świadomość, że Polska to kraj, gdzie ludzie zbiorowo modlą się o deszcz.

poniedziałek, 1 października 2012

Buenos Aires oczami Basi Radwańskiej w Travelerze

Zakochałam się w pewnym facecie, kiedy akurat stałam pod majestatycznym wodospadem Iguaçu. Dookoła były miliony kropel wody, które sprawiały, że całe otoczenia się mieniło. Do tego buchająca, nieposkromiona zieleń, latające wokół ptaki i motyle… Nie miało znaczenia, że gość „nie rokuje” i po powrocie do Polski wszystko okaże się bardziej szare niż tam, na granicy Argentyny i Brazylii… Może nawet kiczowate i tandetne? Taka jest właśnie Ameryka Południowa – chwilami niebezpieczna, zawsze czarująca, czasem gorąca i dzika. Sprawiająca, że zmysły zawodzą. Jedno jest pewne: na planie Waszych wyjazdów koniecznie musi się ten kontynent znaleźć. Bo choć raz w życiu warto zatańczyć tango w boskim Buenos, wypić yerba mate, gapiąc się na argentyńską pampę i dzikie konie, zachłysnąć się karnawałem w Rio lub nawet lepiej – w Salvadorze, zobaczyć wschód słońca nad Machu Picchu, wspiąć się na najwyższy szczyt obu Ameryk – Aconcaguę, spłynąć Amazonką. I posłuchać, jak ryby śpiewają w Ukajali… W tym wydaniu Travelera mamy dla Was gotowe pomysły na podróże przez ten kontynent. Tylko nie zapomnijcie spakować do plecaków zdrowego rozsądku
Polecamy artykuł Basi Radwańskiej o jej ukochanym mieście Buenos Aires.